niedziela, 1 sierpnia 2010

Hafty

Zachwyciłam się po raz kolejny odnalezioną po latach (albo po miesiącach spędzonych w szafie mojej ciotki) bluzką, którą ręcznie szyła oraz haftowała moja prababcia Marysia i ma ona, ta bluzka znaczy się, lekko z lat sześćdziesiąt.


Niestety, tonę w niej jak Stefek w morzu bez pływaczek (jest, co widać poniżej, dość obszerna), co więcej, moja mama bardzo niechętnie się z nią rozstaje. 


Zdecydowałam się więc na projekt karkołomny (jako że haftowanie nie jest moją najmocniejszą stroną) - skopiuję wzór i wyhaftuję sobie sama, może za sześćdziesiąt lat jakaś moja prawnuczka też się nią zachwyci i, o ile nie będzie spaślaczkiem, to się w nią jeszcze wciśnie. Problemem jest tylko znalezienie odpowiedniego podkładu, bluzki znaczy się,  w ostateczności tylko podejmę się uszycia tego diabelstwa od podstaw.

Wish me luck! (Pob lwc i ti, Ewa, pob lwc!)

1 komentarz: